Odkrywanie rzeczywistości
W
zasadzie to chyba każdy człowiek ma pragnienie poznania i zrozumienia
otaczającej nas rzeczywistości. Przede wszystkim wykorzystuje do tego
zmysły, które poprzez odkrycia naukowe przedłuża i rozszerza różnymi
instrumentami naukowymi. Już od najmłodszych lat rozpoznajemy świat
słuchem, smakiem, dotykiem i zapachem, troszkę później wzrokiem. Na tej
podstawie wyciągamy wnioski i tworzymy sobie definicję różnych pojęć.
Tworzymy sobie często pierwsze nasze przekonania, które stanowią
podstawę dalszego poznawania i postępowania [„Civitas et Lex” 2014 /4, ks. M. Sieńkowski, Wiara, a inne typy poznania]
Te
przekonania weryfikujemy w oparciu o doświadczenia oddziałując z
rzeczywistością. Jako dzieci uczymy się dużo od starszych osób:
rodziców, wujków, cioci, potem w szkole nauczycieli. Poznajemy naszą
tożsamość poprzez różnego rodzaju interakcje z grupą rówieśniczą.
Wchodzimy potem w życie mając w miarę ustanowiony światopogląd, który
jest naszym pierwszym sitem przy poznawaniu dalszych elementów
rzeczywistości. Rodzi się jednak pytanie, czy prawdziwym. Dla wielu
ludzi takim podstawowym weryfikatorem jest nauka – bo uczeni tak
twierdzą, dla innych religia, w której się wychowują. Obieramy sobie
często autorytety i bronimy ich poglądów często kosztem prawdy i logiki.
Niektórzy uznają święte księgi nie wnikając w ich spójność i
prawdziwość podchodzą do nich z ludzkich założeń. Pozostają jeszcze
różnego rodzaju objawienia. Gdzie jest ta prawda i na czym się oprzeć?
Jak ją zweryfikować?
Zacznijmy od samej nauki i jej ograniczeń.
"Jeden
z mitów na temat nauki głosi, że opiera się ona tylko na obserwacji,
tzw. nagich faktach i logice. Teorie i prawa naukowe biorą się stąd, że
naukowcy w nieuprzedzony sposób dokonują obserwacji, a następnie na
drodze logicznego rozumowania ustalają istnienie jakiegoś porządku w
tym, co zaobserwowali, i porządek ten wyrażają za pomocą praw i teorii.
Uczony wolny od wszelkich wcześniejszych założeń ma dostęp do tak
zwanych „nagich faktów”. Jego obserwacje są pewne i stanowią solidny
fundament dla teorii opracowywanych na ich podstawie. Z faktów tych na
drodze logiki indukcyjnej uczony wyprowadza prawa i teorie naukowe.
Oparcie na nagich faktach i zastosowanie logiki gwarantują pewność i
prawdziwość praw i teorii naukowych. Porządny uczony zaczyna od
nieuprzedzonej obserwacji i na tej postawie drogą logicznych rozumowań
dochodzi do teorii. Sam Newton mawiał „hypotheses non fingo”, czyli
„hipotez nie wymyślam”, mając na myśli, że właśnie w ten sposób, tj.
wychodząc od nieuprzedzonej obserwacji, doszedł do słynnej teorii. Wielu
uczonych podobnie widzi swoją pracę."
Nie ma nauki bez założeń, Piotr Bylica, Forum akademickie 7-8/2020, https://miesiecznik.forumakademickie.pl/czasopisma/fa-7-8-2020/nie-ma-nauki-bez-zalozen
Czyż to nie brzmi pięknie jako opis obiektywnej i uczciwej nauki? Niestety jest to całkowicie błędna charakterystyka:
"Tezę
o uteoretyzowaniu obserwacji rozumie się na różne sposoby, mniej lub
bardziej radykalne. Najsłabsza przyjmuje, że gdy uczony obserwuje świat,
to wcześniej przyjęte teorie pozwalają mu decydować, które z zebranych
faktów są ważne, a które nie, jakich narzędzi ma użyć do obserwacji,
jakie wyniki należy uznać za relewantne itp. Wskazuje się też, że samo
użycie narzędzi obserwacyjnych, szczególnie tych bardzo skomplikowanych,
jak akceleratory cząstek, radioteleskopy, mikroskopy elektronowe itp.,
ale tak naprawdę także i prostszych, jak lupa, wiąże się z zaufaniem do
teorii, na podstawie których urządzenia te zbudowano. Uczony, który ich
używa, patrzy na świat jakby poprzez teorie wykorzystane przy ich
konstrukcji. Wcześniej przyjęte teorie, także poprzez język używany do
opisu wyników obserwacji, wpływają na to, co uznane zostaje za fakt. W
zależności od pojęć, jakimi dysponujemy, różnie postrzegamy
rzeczywistość. Słowa „planeta” czy „atom” nie oznaczają dziś tego
samego, co sześćset lat temu. Gdy starożytni astronomowie spoglądali w
niebo, patrząc na Księżyc, Słońce i Marsa, widzieli w tych ciałach
planety. Nie zaliczyliby Ziemi do planet, bo słowo „planeta” pochodzi z
języka greckiego od słowa oznaczającego „błądzić”, a Ziemia według nich
była nieruchoma. Planetami były ciała niebieskie, które w
przeciwieństwie do gwiazd stałych zmieniają położenie względem siebie.
Dla Kopernika słońce już nie mogło być planetą. Słowo „atom” wywodzi się
z greckiego słowa, które odnosi się do czegoś niepodzielnego. Jeszcze
nowożytni uczeni rozumieli atomy jako najmniejsze, niepodzielne dalej
cząstki materialne, z których zbudowany jest cały przyrodniczy świat."
Tamże
Czyli
na początku każdej dyskusji musimy ustalić jakie mamy założenia
filozoficzne aby móc uczciwie dyskutować i badać spójność naszych
światopoglądów i naszego rozumienia rzeczywistości.
"Metafizyka,
mity, przesądy są w pewnym sensie równie immanentną częścią nauki jak
owe fakty, które próbujemy włączyć do racjonalnej rekonstrukcji."
„Toteż
nauka zawiera w sobie zawsze nie tylko twierdzenia o świecie badanym,
lecz również założenia co do natury podmiotu naukę uprawiającego”
Piotr Amsterdamski, Między doświadczeniem a metafizyką, Książka i Wiedza, Warszawa 1973, 99, 100
Jak
sami więc widzimy u podstaw samej nauki leży wiara. Wtedy rodzi się
kolejne pytanie na jakiej podstawie wierzę, co mnie do tego zachęca
(objawienie czy tylko logika).
Samo pojęcie nauki jest ciekawe w odniesieniu do okresu w którym jest analizowane.
Musimy jednak najpierw garść definicji. Pozwólcie proszę, że zacytuję:
Nauka - koncepcja wiedzy wartościowej, którą z tych czy innych powodów akceptujemy
ideał
wiedzy naukowej - historia nauki, jej tradycyjne metody (tradycje),
źródła, potencjalne granice konstytuowane przez określoną grupę ludzi w
danym czasie. Przesuwa to ciężar prawdziwości na podstawy, na których
oparta jest dana nauka i założenia światopoglądowe jej twórców. Taka
nauka jest zależna od zbyt wielu zmiennych by bezmyślnie się na niej
opierać. W pewnym momencie istnieje niebezpieczeństwo wpadnięcia w
błędne koło, gdy odkrywamy, że akceptowane ideały wykorzystujemy w
określaniu samej nauki:
„Funkcje ideałów wiedzy naukowej w rzeczywistej działalności poznawczej.
1. Wyznaczają one potencjalne granice zjawiska zwanego nauką
2.
Stanowią filtr, który sprawia, że jedne problemy badawcze możliwe do
podjęcia w danej sytuacji poznawczej zostają zakwalifikowane jako godne
badania, interesujące czy ważne, inne zaś mogą zostać niedostrzeżone lub
pominięte jako nieistotne czy zgoła nienaukowe
3.
Współwyznaczają reguły akceptacji twierdzeń i ich odrzucania, zasady
zadowalającego wyjaśniania zjawisk, sposoby budowania teorii
4.
Implikują określony etos naukowy i wewnętrzną organizację społeczności
uczonych, ich rozumienie nauki jako instytucji społecznej.”
Piotr Amsterdamski, Między doświadczeniem a metafizyką, Książka i Wiedza, Warszawa 1973, s. 22-41
Dopiero
w tym kontekście możemy oczekiwać wyjaśnień czy obrony jakiegoś
stanowiska. Można sobie przy okazji zadać pytania. Na czym polega
naukowo zadowalające wyjaśnienie i co decyduje czy podane wyjaśnienie
uznane zostanie za zadowalające?
"Dla powierzchownego spostrzegacza prawda naukowa nie
podlega żadnej wątpliwości; logika nauki jest nieomylną, jeżeli
zaś
uczonym zdarza się błądzić, to wówczas tylko, gdy sprzeniewierzają się
jej prawidłom. Prawdy matematyczne wywodzą się z niewielkiej ilości
twierdzeń oczywistych za pomocą łańcucha rozumowań wolnych od zarzutu;
narzucają się one nie tylko nam, ale i samej przyrodzie. Krępują one, że
tak powiem, Stwórcę i pozostawiają mu wybór między pewną tylko,
względnie niewielką, ilością rozwiązań. Wobec tego wystarczy kilka
doświadczeń, abyśmy poznali, jakiego mianowicie dokonał on wyboru. Z
każdego doświadczenia będzie można wyprowadzić mnóstwo wyników drogą
dedukcyj matematycznych i w ten to sposób każde poszczególne
doświadczenie zapozna nas z jakimś zakątkiem Wszechświata. Takie to jest
dla wielu ludzi, dla gimnazistów, którym wykłada się pierwsze początki
fizyki, źródło pewności naukowej. Tak to rozumieją oni rolę
doświadczenia i matematyki.
Tak
również rozumiało ją przed stu laty wielu uczonych, którzy marzyli o
zbudowaniu świata, zapożyczając od doświadczenia możliwie najmniej
materyałów.
Nauka i Hipoteza, H, Poincare, G. Centnerszwer i S-ka, Kraków 1908
A także:
"Sytuacja
jest więc w rzeczywistości zupełnie inna, niż to wyobraża sobie naiwny
empirysta lub wyznawca logiki indukcjonistycznej. Sądzi on, że wspinanie
się po drabinie nauki rozpoczynamy od gromadzenia i systematyzowania
doświadczeń (...).
(...)
Ale gdybym otrzymał polecenie: "zdaj sprawę z tego, czego w tej chwili
doświadczasz", nie bardzo wiedziałbym, w jaki sposób spełnić to
niejednoznaczne żądanie.(...)
(...) Nauka zakłada przyjęcie pewnego punktu widzenia i postawienie problemów teoretycznych"
Logika odkrycia naukowego, K. Popper, PWN, Warszawa, 1977, s. 90
Wszystko tak naprawdę zależy od tego jakie mamy założenia i co uznajemy za prawdę. Już Kazimierz Ajdukiewicz pisał:
"Przez
kryterium prawdy rozumie się bowiem jakąś ostateczną instancję
decydującą o uprawnieniach naszych przekonań. Kryterium prawdy to taki
warunek prawdziwości naszych przekonań, że póki się go nie zastosuje do
jakichś sądów, z których nasze przekonania wywodzimy, przekonania te
zawieszone będą w powietrzu, z drugiej zaś strony, warunek taki, że
jeśli się go zastosuje do jakiegoś naszego przekonania, to staje się ono
tym samym definitywnie prawomocne"
K. Ajdukiewicz, Język i poznanie, PWN, Warszawa, 1985, s 11
Pozostaje
więc wtedy pytanie, jakie jest nasze kryterium prawdy i na jakiej
podstawie uważam, że mogę je uznawać. I to jest różnica tak naprawdę w
dyskusji naszych światopoglądów. Fakty są wszystkie takie same, ale
interpretacje mamy inne nacechowane: środowiskiem, w którym
dorastaliśmy, wiedzą, którą uprzednio nabyliśmy, autorytetami, które
uznawaliśmy. Podchodząc więc do rzeczywistości i wykonując jakiś
eksperyment, bierzemy to wszystko i próbujemy odczytać rzeczywistości.
Teoria mówi eksperymentowi jakie wyniki ma uzyskać:
"Wszystkie
te rozważania istotne są z punktu widzenia epistemologicznej teorii
eksperymentu. Teoretyk zadaje eksperymentatorowi pewne określone pytania
i eksperymentator pragnie na te pytania, a nie na żadne inne, udzielić
wiążącej odpowiedzi poprzez swoje eksperymenty. Wszystkie inne pytania
stara się stanowczo odsunąć. (...) Eksperymentator przeprowadza test
zajmując się jednym, wybranym pytaniem "... tak uważnie, jak to tylko
możliwe, a zarazem tak nieuważnie, jak to tylko możliwe, wszystkimi
innymi pytaniami pokrewnymi...(...)
(...)
Jednakże nawet eksperymentator nie stawia sobie przede wszystkim za cel
dokonywania precyzyjnych obserwacji, gdyż i jego praca ma w dużej
mierze charakter teoretyczny. Teoria rządzi pracą eksperymentalną od
początkowego momentu nakreślenia planu aż po ostateczne poprawki w
laboratorium"
Logika odkrycia naukowego, K. Popper, PWN, Warszawa, 1977, s. 91
Skoro
wnioski naukowe dotyczące sensu naszego istnienia i stworzenia oraz
historii wszechświata są na niestabilnych podstawach to może warto się
zwrócić w kierunku religii? Niestety już na samym początku możemy sobie
zadać pytanie: która religia jest właściwa, przecież są ich tysiące i
każda MÓWI, ŻE JEST TĄ JEDYNĄ RZUCAJĄC PRZEKLEŃSTWA NA INNE
„KONKURENCYJNE” religie. Zmieniając trochę wypowiedź „Myślę więc jestem”
pozostało nam zwrócenie się do świadomości istnienia czegoś większego
niż my, kogoś kto jest poza naszym materialnym wszechświatem. Mamy
sumienie, które jest pewnym strażnikiem naszej „moralności” ostrzegając
nas przed popełnieniem różnych rzeczy wskazując na istnienie jakiegoś
rodzaju prawa, które tylko możemy przeczuwać. Szukając wyjaśnień
odkrywamy, że obserwowalny wszechświat, istnienie praw natury, istnienie
„duchowości” świadczą, że jest Stwórca, który nawet się objawił
człowiekowi, niestety zostało to skrzywione przez człowieka i
zaowocowało powstaniem niewoli („opium dla ludu”) zwanej religią.
Podchodząc z otwartym umysłem staramy się czytać Wszechświat zgodnie z
metodami, które zostały nam użyczone lub odkryte przez nas jako te,
które możemy stosować do badania naszej rzeczywistości. Z definicji
jednak możemy stwierdzić, że do poznania Stwórcy potrzeba czegoś więcej.
Potrzebujemy objawienia Jego samego abyśmy mogli Go naprawdę poznać.
Świadczy to, że Biblia nie może być interpretowana w dowolny sposób przy
użyciu naszych ludzkich słowników , encyklopedii czy rozumu.
Potrzebujemy uczciwego podejścia do niej jako do Bożego Słowa i Bożego
objawienia, w którym musimy stosować Boże metody i Boże odpowiedzi na
nasze pytania. Jak to wygląda praktycznie? Ktoś kiedyś mądrze
powiedział: Scriptura ex scriptura expliconda est –
Biblię możemy wyjaśnić tylko Biblią, więc cokolwiek ona mówi musi być
spójne z nią samą. Dzięki temu dochodzimy do całkiem innych często
definicji i twierdzeń niż wmówionych nam przez wyżej wspomniane
autorytety czy to naukowe, czy religijne czy po prostu społeczne. Rzuca
to światło na naszą egzystencję niezależnie od naszego rozumowania, co
świadczy, że objawienie Boże przez Biblię jest niezbędnym a nawet wręcz
podstawowym sposobem do odkrywania sensu i poszukiwania odpowiedzi na
podstawowe pytania dotyczące naszej przeszłości, przyszłości i całego
sensu istnienia.
Konkludując
całość wypowiedzi możemy stwierdzić, że bez światła z zewnątrz nie
możemy być niczego pewni. Stąd mogę powiedzieć, że objawienie nie jest
możliwością dopuszczalną ale niezbędną do poznania prawdy o
rzeczywistości w której żyjemy. Bóg dał nam też rozum abyśmy mogli go
wykorzystywać łącząc fakty, usuwając sprzeczności odkrywając, że
stworzenie (potrzeba poznawania poprzez naukę i Biblię), sama Biblia i
świadomy obecności Boga i Jego planu dla nas, posłuszny Jemu człowiek,
są dowodami niezbitymi na jego istnienie, ale i Jego sprawiedliwość i
miłość. Tylko bądźmy uczciwi.
Pozdrawiam serdecznie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz